Fast fashion

… czyli przedwczoraj w sklepie, dziś u Ciebie, jutro na śmietniku – czy warto?

Jeszcze nie tak dawno model sprzedaży ubrań był oparty na sezonowości czyli  firmy odzieżowe i projektanci przygotowywali dwie kolekcję: sezon wiosna/lato oraz jesień/zima a w danym roku pokazywane były 2, 3 może 4 trendy. Dziś jest ich nieskończona ilość – ostatnio naliczyłam 63 i oczywiście wszystkie ważne jak diabli Czy wiesz, że żyjemy w czasach w których firmy odzieżowe są w stanie zaprojektować, wyprodukować i dostarczyć do sklepu nową kolekcję w 15-20 dni?  W efekcie otrzymujesz ubrania, które muszą być tanie w produkcji (aby firmy zachowały marże) oraz szybkie w dostawie a to nie wróży nic dobrego.

Pomyśl proszę o też ludziach, którzy ten „fast fashion” wykonują. Wyzysk i ignorowanie prawa pracy w krajach trzeciego świata to standard. W 2013 roku w Bangladeszu runął ośmiopiętrowy budynek. W katastrofie zginęło ponad 1100 osób. W budynku znajdowały się szwalnie wielkich koncernów odzieżowych – Primark, Benetton, Mango oraz polskiego LPP czyli Mohito, Sinsey, Cropp, House, Reserved.

Ale to nie wszystko, bo nie można pominąć  zatruwania środowiska  (a szybko nigdy nie oznacza ekologicznie) oraz maksymalnej eksploatacji zasobów naturalnych  i zużywania  ogromnych ilości wody do produkcji czegoś, czego życie zaplanowane jest na chwilę. Mając na uwadze, że w niektórych częściach świata ludzie umierają z powodu braku wody proceder ten nabiera podwójnej mocy.

Znasz historię spisku żarówkowego, która miała miejsce na początku XX wieku? W skrócie, chodziło o ograniczenie trwałość żarówki z 3000 godzin żywotności do 1000. Cóż, życie.

Jak ktoś pięknie powiedział: „świat jest na tyle duży, żeby zaspokoić potrzeby wszystkich. Ale zawsze będzie za mały, by zaspokoić chciwą jednostkę”.

Copyright2017 Dominika Zaborowska