Podsumowanie roku od Vogue i kilka słów od Zaborowskiej
Przeczytałam podsumowanie roku 2019 od Vogue i… sama nie wiem. Niby wszystko pięknie ale z tym „eko trendem” w branży odzieżowej trudno mi się zgodzić bo deklaracje marek o zmniejszaniu złego wpływu na środowisko czy transparentności produkcji można między bajki włożyć. I nie trzeba być znawcą tematu, wystarczy spojrzeć na wybiegi na których trwa niekończący się festiwal głupoty. „300 metrowe wybieg z miniaturami paryskich dachów” są zapewne niewyobrażalnie widowiskowe, niestety ich blask trwa zaledwie jeden wieczór. Czy nadal mówimy o zmianach w branży?
Deklaracje o nowych włóknach pozyskiwanych z roślin pozytywnie nastrajają jak się takie wiadomości czyta jednak nikt, nawet małym druczkiem, nie dopisze że koszt takiego materiału wynosi często 30-40 euro za metr. I tu czar pryska bo wiadomo, że sieciówki takich ubrań z uwagi na cenę raczej nie wprowadzą. Oczywiście zawodowo i tym samym na bieżąco „nie siedzę” w temacie więc być może ceny produkcji eko materiałów uległy zmianie czego bardzo nam i markom życzę. Mega pozytywna jest wiadomość o rezygnacji potentatów branży z naturalnych futer.
Co jeszcze?
Niestety mimo nasilenia informacji o eko katastrofie w Polsce nadal nowa rzecz określa byt oraz pozycję społeczną. Kupujemy ponad stan, zakładamy kilka razy i wyrzucamy lub „oddajemy” uważając się za zbawców biedniejszej „reszty”. Zupełnie niesłusznie. Powoli zaczyna nas interesować JAK coś zostało zrobione, Z CZEGO i ewentualnie GDZIE. Ale już CO SIĘ Z TYM STANIE jak przestaniemy to nosić mamy w nosie. Więc jak tylko pozbędziemy się jednych ubrań to natychmiast biegniemy do Galerii aby kupić kolejne. Taka ekologia i taki pomysł na styl. Na genialny trend z wypożyczaniem ubrań mam wrażenie po rozmowach z Klientkami Polska nie jest jeszcze gotowa – oczywiście mogę się mylić i taką też mam nadzieję. Ponieważ H&M zadeklarował, że od nowego roku wprowadzi możliwość wypożyczania ubrań przez Klientki mocno się będę temu przygadać.
Fajne natomiast zaczyna być to, że kupowanie w określonych markach staje się dla coraz większej grupy ludzi wyrazem wyznawanej ideologii. I w tym trendzie widzę szanse dla marek które działają etycznie. Dlaczego? Bo niezmiennie twierdzę, że za metką od dawna nie stoi jakość więc dlaczego płacić za poliester 1000 zł tylko dlatego że jest „prestiżowy” i ma znane logo skoro można wesprzeć swoimi zakupami marki, których wartości są nam bliskie.
Tyle o eko a teraz co nowego na wybiegach?
No niewiele poza tym, że sylwetka w modzie przestaje być kobieca lub męska, pojawia się trzecia płeć i to jest chyba jedyny barometr zmian społecznych jakie następują. Plus mikro torebki. Trochę mało jak na cały rok. Lata 20 ubiegłego wieku różniły się modowo od 30 a te od 40, 50, 70, 80 czy 90.Trendy były widoczne na ulicach a kreatywność projektantów pozytywnie zaskakiwała. Od 2000 roku wszystko się zmieniło. Jedyne co na szybko przychodzi mi do głowy to sukienka MIRACLE autorstwa Stelli McCartney w której na czerwonym dywanie w 2011 roku pojawiła się Kate Winslet. I tyle nowości które robią „wow”. Dlatego dopadło mnie niepokojące poczucie, że projektantów – wizjonerów w stylu Coco Chanel na modowej arenie już nie ma, dlatego co sezon dostajemy „odgrzewane kotlety”: jak wiosna to kwiatki, groszki i pastele a jak zima to kratka, pikowania i welur.
Copyright 2019 Dominika Zaborowska