Miesięczne archiwum: marzec 2019

Stylistka – sadystka. Prawda czy fałsz?

Praca ze stylistką do łatwych nie należy.

Są takie, które na wstępie przeglądają Ci szafę, wyrzucają z niej to co IM się nie podoba, kupują nowe ubrania odpowiadające ICH estetyce i pokazują Ci jak masz je łączyć ze sobą aby dobrze wyglądać. Tak oto powstajesz nowa Ty i zazwyczaj jesteś kopią swojej stylistki.

Druga grupa chce porozmawiać o tym co Ci w duszy gra – czyli daje Ci szansę na wypowiedzenie swojego zdania i określenie potrzeb a potem jedzie pierwszym systemem i po wyrzuceniu z szafy ubrań biegnie z Tobą na zakupy do najbliższej galerii. Tadaaaaaam. Zacznij się bać bo ta grupa ma presję aby ubrać Cię „tu i teraz” , „koniecznie dziś”. W końcu płacisz więc musisz dostac COŚ co zobaczysz, dotkniesz, powąchasz i w szafie powiesisz. A że to mocno bez sensu i od czapy dzialanie – cóż, jest wojna musza być trupy.

Moje Klientki, które pracowały wcześniej z innymi stylistkami w większości są bardzo zaskoczone agendą naszego spotkania.

Punkt pierwszy
Jak to? Będziemy rozmawiać a nie wywracać moją szafę do góry nogami i wyrzucać, wyrzucać, wyrzucać?

Na początku będziemy rozmawiać. I to długo. I jest to najważniejsza część naszego spotkania. Bez poznania Ciebie i Twoich potrzeb ja mogę tylko strzelać stylizacjami na oślep za Twoje pieniądze, bez większego skutku. Jak będziesz miała szczęście nauczę Cię dwóch / trzech tricków np kratka plus kropki daja radę a ta bluzka z tą spdnicą to nawet na spotkanie z Teściową się nada. Zaufaj mi, nie o to w tej zabawie chodzi. Określając potrzeby, aktywności, marzenia budujemy powoli ale skutecznie obraz tego jaka jesteś, co Ci w duszy gra, czego potrzebujesz. A potem wybieramy odpowiedni outfit, który ponieważ będzie Ci bliski i spójny z Tobą nie będzie sprawiał Ci kłopotów. Niby oczywista sprawa niestety nie zawsze wybierana bo zabawa w przebieranki w przypadku kobiet ma swoje początki nie tylko w dzieciństwie ale i w psychice. I tu pojawia się mądre acz proste pytanie: PO CO? Oczywiście są sytuacje kiedy znana mi (słowo klucz) Klientka mówi: Zaborowska, idę na imprezę i ma być sztos Stara. Czeka na mnie cała klasa z 1990 będzie i mój ex, tak więc Twoja w tym głowa abym była królową tej imprezy. Wtedy można próbować od razu kupować. Dlaczego próbować? Bo wcześnej trzeba daną rzecz znaleźć a to już wyższa szkoła jazdy.

Punkt drugi
Kolory, fasony, styl – gadaj co lubisz, ja Ci powiem co z tego warto abyś polubiła bardziej.

Po co mi analiza kolorystyczna, określenie atutów sylwetki i osobistego stylu? „Pani, ja czarny, czerwony i kwiatki lubię. Poza tym na oko widać że ja zima jestem bo mi kiedyś na szkoleniu taka Pani prowadząca powiedziała. Patrzyła, patrzyła i wymyśliła. Mam czarne włosy więc zima. A to że farbowane to kto to widział. No jak nie, jak tak.
Sylwetka? Ktoś (kolejny znawca tematu) kiedyś powiedział, że mam sylwetkę gruszki a w systemie autorskim Pani X to ja wazon jestem. Więc też jest jasne co mam/mogę nosić a czego nie: bufki tak, bombka nie. Proste? No ba!
A styl? Wampa Pani ze mnie zrób! Mają klękać, nogi myć i wodę pić.”
Taaaaa….

Analiza „na oko” albo ”na mi się wydaje” jest dla mnie abstrakcją. Chylę czoła, po 20 latach nie potrafię. Ale mówią, że im większa wiedza z danego tematu tym więcej pokory – i tego się trzymam.
Sylwetka zgodna z A, X, O, T, V to tylko wyznaczenie kierunku bo na stylizację sylwetki oprócz jej kształtu składa się: wzrost, waga, proporcje, długość nóg, talii, kształt pośladków i różne takie co to sprawiają, że klepsydra klepsydrze nierówna. Oczywiście ogólne opisy sylwetek mogą być pomocne pod warunkiem, że kobieta, która je stosuje nie zamknie się w pudełku pod nazwą „jestem gruszką i mogę nosić wyłącznie to i tamto”. Bo „to i tamto” oprócz fasonu ma również linie, wzory, długości, kolory i wiele, wiele innych atrybutów, które całkowicie zmieniają jego odbiór i mogą „zagrać” na sylwetce dając inny, niż założony wcześniej efekt optyczny.

Styl? Jak będzie ładnie to będę nosić?
Owszem będziesz ale wyłącznie (kolejne słowo klucz) na specjalne okazje. Na co dzień będzie bez zmian bo to, co Ci zaproponuję bez określenia Twoich potrzeb, oczekiwań, nawyków zawsze będzie dla Ciebie przebraniem. Czyli krew w piach, kasa w błoto.

Punkt trzeci
Jak to? Nie będzie zakupów? 
No nie będzie bo mam Cię ubrać a nie przebrać a do tego obie potrzebujemy czasu. Ty na określenie kierunku zmian, określenie potrzeb, przyjrzenie się codziennym Twoim aktywnościom.  Ja na zaplanowanie Twojej szafy i ułożenie wszystkiego tak aby było niewiele ale na każdą okazję. Tak, ZAPLANOWANIE, bo szafę się planuje a nie wypełnia i dobrze jest dla przykładu wiedzieć…
Ile par spodni/spódnic/bluzek/ płaszczy/kurtek potrzebujesz?
Na jakie okazje?
W jakim fasonie?
W jakich kolorach?
Co mają o Tobie mówić, kiedy Ty milczysz? Bo ubrania opowiadają kim jesteś, co robisz, jak jesteś nawet wtedy, kiedy Ty milczysz. Mało tego – gaduły z nich i często wypaplą to co chciałabyś zatrzymać tylko dla siebie.
Co lubisz nosić, czego nie założysz, i takie tam, inne, dziwne ale przydatne kwestie. Jak sama widzisz to ciut bardziej złożony proces.

Na deser zostawiamy budżet, który chcesz/możesz przeznaczyć na zakupy. Inaczej planujemy przy budżecie 1000 zł inaczej przy 2000 zł co jest dla wszystkich logiczne. Nielogiczne jest dla mnie to, że stylista nie planuje tylko kupuje a jak kasa się skończy i Klient pozostanie bez butów to problem Klienta a nie stylisty. Dla mnie jest to sytuacja niedopuszczalna. Klientka zawsze może zmienić wielkość planowanego budżetu bo się czymś zachwyci ale nie powinna być do tego zmuszana bo stylista nie odrobił lekcji.

To tak to wygląda u mnie. Stylistka – sadystka jak nic. Co więcej – „nie rokuje”, bo jej system działa a Klientki mimo, że na początku są zdziwone to pod koniec pracy ogarniają kuwetę pod nazwą ” ja i moja garderoba” jak nigdy. I tym pięknym sposobem wszyscy są szczęśliwi.

ps. jak jesteś Zosia-samosia to planowanie garderoby krok po kroku drastyczną acz skuteczną i sprawdzoną metodą by Zaborowska znajdziesz w moich ksiażkach i ebookach. W wolnej chwili zajrzyj na www.dominikazaborowska.pl/konieczmodaczasnastyl

Pięknego dnia!

Copyright2019 Dominika Zaborowska

Garderoba kapsułowa

Kiedyś moja garderoba zawierała 400 elementów, dziś jest to max 60. Kiedyś proces decyzyjny w co się ubrać zabierał mi 40 minut, dziś około 6 minut. Kiedyś na zakupy chodziłam raz na tydzień, dziś raz na kwartał. Kiedyś buty pasowały do max 2 sukienek i może pary spodni, dziś wszystko pasuje do wszystkiego. Kiedyś pomimo szafy pełnej ubrań czułam się przebrana, dziś czuję się ubrana i to z klasą. Takich „kiedyś” i „dziś” mogłabym wymieniać jeszcze dużo niestety. Dlatego mojego „dziś” nie zamieniłabym nigdy na moje „kiedyś”.

Garderoba kapsułowa to idealny pomysł dla kobiety która:
1. szuka oszczędności
2. nie lubi chodzić po sklepach lub twierdzi że w obecnych czasach zakupy to mordęga
3. ceni minimalizm
4. nie ma parcia na bycie trendy ale ma parcie na bycie stylową babką
5. chce w pełni wykorzystać to, co już posiada i lubi kreatywne podejście do mody
6. chce móc błyskawicznie podjąć decyzję, co założyć na różne okazje

Historia planowania garderoby kapsułowe sięga lat 70. i pewnego londyńskiego butiku, którego właścicielka Susie Faux propagowała tworzenie garderoby z niewielkiej ilości podstawowych elementów najwyższej jakości, które z zasady nigdy nie wychodzą z mody. W latach 80 pomysł spodobał się Donnie Karan i to ona wprowadziła go do świata mody. Idea narodziła się w czasach, gdy ludzie nie byli tak ogarnięci manią kupowania, jak dziś i taką zawartość szafy mogło stanowić raptem kilkanaście elementów – 33, 37, 40. Teorii na projektowanie garderoby w kapsule jest mnóstwo. Niestety niewiele z nich tłumaczy dlaczego taki a nie inny system proponuje. W efekcie osoby pragnące zmian budują swoją „kapsułę” zgodnie z sugestiami autora nie mając bladego pojęcia dlaczego u nich taki system nie działa. Patrząc jednak na moje Klientki i ich nawyki garderoba kapsułowa, którą proponuję jest większa i w jej skład wchodzą 44 elementy bazowe oraz 16 dodatkowych elementów dla kobiet na odwyku zakupowym – aby szoku nie było 🙂

Krok 1
Garderobę planuje się na sezony.
Krok 2
Najpierw Ty i Twoje nawyki, potrzeby, oczekiwania, styl życia potem cuchy. Nigdy odwrotnie
Krok 3
kolor, kolory i jeszcze raz kolory – to klucz do sukcesu
Krok 4
1 sezon =60 elementów: 44 bazowe, 16 wolna amerykanka. W te 60 elementów wliczane jest wszystko czyli: ubrania dodatki, obuwie, biżuteria, etc.
Krok 5
zasada1/4 czyli 1 rzecz = 4 stylizacje
Krok 6
dzień sądu ostatecznego czyli przegląd szafy i planowanie

To tak w telegraficznym skrócie.
Chcesz więcej? Proszę bardzo! Jutro dowiesz się jak możemy zaplanować Twoją garderobę wspólnie, pro bono czyli bezkosztowo, krok po kroku.

Nabrałaś ochoty?

Copyright2019 Dominika Zaborowska